piątek, 20 czerwca 2014

Czerwiec + OWF

Nie pisałam bardzo długo, bo jestem okropnym leniem i nic nie zrobiłam od ostatniego posta. Obiecuję, że jutro w końcu zapiszę się na egzamin na prawo jazdy, bo jest mi już wstyd(zwlekam z tym już miesiąc). Mam wielką nadzieję, że uda mi się zdać go do połowy lipca. Na au pair jestem już całkowicie zdecydowana i nawet moja mama popiera mój wybór. Ostatnio zastanawiałam się jak to wszystko rozłożyć w czasie i planuję zmieścić się z przygotowaniem wszystkich dokumentów i filmiku właśnie do połowy lipca. Okazało się, że mój kochany chrześniaczek i jego brat przyjeżdżają do Polski na początku lipca, więc przy okazji postaram się wtedy zrobić z nimi zdjęcia i jakieś nagranie do aplikacji.
Szczerze mówiąc zawsze robię sobie miliony planów i mam dużo pomysłów czego ja nie zrobię, gdzie nie pójdę itp. Wcześniej pisałam, że chciałabym zostać wolontariuszką na Orange Warsaw Festival, ale jednak na ostatnią chwilę zdecydowałam się na uczestniczenie w tej imprezie jako zwyczajny festiwalowicz. Spędziłam tam dwa ostatnie dni. Żałuję, że przegapiłam Kings of Lion i Martina Garrixa, ale może jeszcze kiedyś będę miała okazję ich jeszcze usłyszeć. Na drugi dzień kupiłam sobie bilet dzięki Facebookowi kiedy koncerty już trwały. Powiem szczerze, że od kilku lat uwielbiam The Kooks i marzyłam o ich koncercie, ale jednak tak mi się nie spodobał. Zdecydowanie lepsze wrażenie zrobili na mnie Bombay Bicycle Club i Florence and the Machine. Ta ostatnia skradła moje serce. Nigdy nie widziałam tak uroczej i miłej gwiazdy tego formatu. Flo jest po prostu niesamowita, a jej energia przefantastyczna. Trzeci dzień spędziłam tam z koleżanką, która miała zaproszenia, więc wejście miałam za free. Koncerty były okay. Niechcący trafiłam w małe pogo na koncercie Bring me the Horizon. To zupełnie nie moje klimaty. Piosenka, w której słyszałam tylko powtarzające się słowo "f*ck" i tłum z wyciągniętymi rękami pokazującymi wszystkim znany znak wzbudził we mnie mieszane uczucia. Kiedy wokalista powiedział, tzn. krzyknął, żeby wszyscy zrobili ścianę śmierci zaczęłam stamtąd uciekać. Jednak muszę przyznać, że ich wokalista jest sympatyczny(uśmiechał się i itp.).Początek na głównej scenie był taki średni, bo występ The 1975 nie zrobił na mnie za dobrego wrażenia(wszyscy razem z wokalistą palili na scenie papierosy, co było dla mnie lekką przesadą). Outkast ze swoimi strojami byli już fajni i nieźle się na nich bawiłam. Piosenka Hey Ya porwała już dosłownie wszystkich. Potem przyszła kolej gwiazdy wieczoru czyli Davida Guettę. Koncert był świetny! Były efekty, wszystko latało mi w środku. Super!
Z takich ogólnych rzeczy. Na Stadionie Narodowym jest okropnie zimno. Nikt nie żałowałby gdyby wziął ze sobą jakąś kurtkę puchową. Innym minusem był sposób reklamowania się firmy kart kredytowych. Wyszło na to, że żeby kupić coś w miasteczku festiwalowym najpierw trzeba było kupić taką kartę. Jak dla mnie taka reklama to nie reklama. W paru miejscach można przeczytać, że nagłośnienie było nie za dobre. Jak dla mnie źle nie było, ale trudno było zrozumieć niektórych wykonawców, bo był straszny pogłos. Ostatnią rzeczą wartą skomentowania były bilety, a właściwie to gdzie możemy być podczas koncertów. Ludzie mający bilety na płytę mogli być prawie wszędzie, siadać na trybunach itp., ale ci z biletami na trybuny nie mogli wejść na płytę w żaden sposób, a wiadomo, że tam warto trochę pobyć. Całe szczęście, że na Guettę wszyscy mogli pójść na płytę i poczuć ten klimat. Dzięki miłym stewardom(jeden był wyjątkowo fajny... :)), którzy wpuścili nas tam jakieś pół godziny przed wszystkimi miałyśmy świetne miejsce pod sceną. Zawsze są jakieś minusy, ale jak dla mnie cały festiwal był naprawdę fajny i świetnie się tam bawiłam. Jeśli będę miała okazję znowu pójść na takie wydarzenie na pewno skorzystam, bo to świetny sposób na zaliczenie koncertów gwiazd naprawdę światowego formatu :)

piątek, 25 kwietnia 2014

To do list

Wszyscy obecni maturzyści i osoby, które mają już to za sobą doskonale wiedzą o co chodzi. Wszystkie super pomysły, które pojawiły się znikąd w ostatniej klasie liceum są najczęściej odkładane na "po maturze", bo to czas na skupienie się na nauce. Głównym planem są oczywiście najlepsze i najdłuższe wakacje w życiu czyli czas kiedy jesteśmy naprawdę wolni, bo nie jesteśmy związani z żadną szkołą czy pracą(chyba że sami tego chcemy). Ja nagromadziłam już mnóstwo rzeczy, które wcześniej odkładałam i dlatego chcę je teraz wszystkie zapisać i dążyć do nich :)

  • zacząć uprawiać jakiś sport albo przynajmniej żyć trochę aktywniej
  • zdać egzamin na prawo jazdy
  • czytać więcej książek
  • zacząć uczestniczyć w jakimś kursie (może coś z tańcem? jestem w tym beznadziejna)
  • zebrać wszystkie dokumenty potrzebne do wyjazdu jako au pair
  • przejść na dietę
  • pojechać na jakiś fajny wyjazd ze znajomymi
  • zostać wolontariuszką na Orange Warsaw Festival
  • zarobić jakieś pieniądze w fajnej pracy
  • cieszyć się każdą chwilą
  • oglądać seriale i filmy w internecie :) bez ograniczeń
  • ewentualnie złożyć papiery na studia
A Wy już macie jakieś super plany na lato? :)
-absolwentka liceum :D

sobota, 19 kwietnia 2014

Wesołego jajka

Dzisiaj bardzo szybka wiadomość.
 Wszystkim chciałabym życzyć wspaniałych świąt spędzonych z bliskimi, smacznego jedzenia i "powodzi" w Lany Poniedziałek. Bawcie się dobrze :) 

***
Btw, gdyby ktoś lubił takie "szaleństwa" jak Tumblr zapraszam na mojego: Shinnnah. Ogólnie publikuję od niedawna, a stare posty zostały, więc końcówka jest słabiutka ;p Tak czy inaczej zapraszam :)

środa, 16 kwietnia 2014

Jak szybko wydać pieniądze...

Tytuł jest całkowicie nieadekwatny do zawartości tego posta. Ostatnio sporządziłam kosztorys całych przygotowań do wyjazdu. Za wszystko będę płacić z własnej kieszeni, więc wszystkie decyzje przemyślałam sto razy i to po prostu musi się udać!

  • kurs na prawo jazdy - 1290zł
  • egzaminy na prawo jazdy - 170zł
  • międzynarodowe prawo jazdy - 35zł
  • program - 1390zł
  • rozszerzone ubezpieczenie - 1280zł
  • zaświadczenie o niekaralności - 50zł
  • wiza - 160$ = 600zł
    =4815zł

Cała suma trochę mnie martwi, ale w sumie gdybym chciała polecieć na załóżmy miesiąc do Stanów na wakacje(o czym wcześniej myślałam) musiałabym zapłacić podobną kwotę. A w ten sposób mam prawko, które na pewno jeszcze mi się przyda i jeśli wszystko dobrze się ułoży wspaniały rok za oceanem. 




Piosenka dodane bez sensu, ale ostatnio lubię posłuchać czegoś innego i chętnie się przyznam do tego, że w najczęściej odtwarzanych mam tylko Martin Garrix, Martin Garrix... Wam nie wydaje się, że 17-latek z takim hitem to coś wspaniałego? Ja szczerze podziwiam wszystkich, którzy dążą do spełnienia marzeń i je osiągają w takim wieku. I jeszcze fajny komentarz z youtube: Fucking hipsters try and make you feel guilty for enjoying a song.

sobota, 12 kwietnia 2014

Wożę się powoli


Przez jakiś czas się nie odzywałam, ale zajęłam się szkołą(!!!) i jazdami. Naprawdę się wzięłam i ostatni miesiąc przed maturą zapowiada się na niesamowicie pracowity. Powtarzam sobie matmę, fizykę i muszę jeszcze wziąć się za języki. Może wcale nie będzie tak źle, bo ostatnio maturkę z rozszerzonej fizysi napisałam na 70% :) Tak czy siak trzymajcie za mnie mocno kciuki! Nastrój też uległ poprawie i już nie jest tak fatalnie. Może to przez wiosnę, którą zaczęłam czuć w powietrzu? Ach, i jeszcze oczywiście są jazdy. Jestem już prawie w połowie, więc nawet się spięłam chociaż wszyscy dookoła mówią, że takie cuda na miesiąc przed maturą to ostatnia głupota. Muszę powiedzieć, że się mylą, bo mi udaje się to wszystko pogodzić i nie odczuwam strasznego napięcia czasu. Na początku i teraz właściwie jeszcze też bałam się jeździć po ulicy, bo nie czuję się pewnie na ulicy, wszyscy inni kierowcy wydają się żyć w innym świecie i tylko mnie wyprzedzają. Instruktor powtarza żebym się rozluźniła i wcisnęła mocno gaz, ale właśnie wtedy informuje mnie o skręcie, zmianie biegu na niższy, sprzęgle i bla bla wszystko się rozsypuje. Mam nadzieję, że będzie lepiej.
Au pair, au pair, au pair... Och, jak ja bym chciała posunąć się z tym do przodu. Boję się, że moich godzin będzie za mało i nic nie wyjdzie. Wiem, że trzeba mieć więcej pozytywnego myślenia, ale czasami boję się, że cały ten pomysł nie wypali, a ja zdążę już wstrzymać się z aplikacją na studia i koniec, mogiła...
***Czy może ktoś się orientuje czy można zacząć aplikować w APiA kiedy ma się dopiero zaplanowany egzamin na prawo jazdy???

poniedziałek, 24 marca 2014

Day by day

Życie maturzystki nauką wypełnione jest... W moim przypadku tak to za bardzo nie działa. Nie wiem jak to się dzieje, ale im bliżej do maja tym na więcej imprez jestem zapraszana, poznaje więcej nowych ludzi i mam więcej głupich myśli. Wszystkiego więcej tylko nie nauki. Musi się to zmienić. Wiem o tym, ale ciężko mi to wszystko przychodzi.
W weekend byłam na kursie na prawko i teoria już za mną. Ogólnie to było trochę śmiesznie, bo wcześniej mówiono, że zajęcia będą trwały od 9 do wieczora, a w rzeczywistości przed 14 byliśmy już wolni. Nie miałam po co denerwować się tym czy wysiedzę tyle czasu w jednym miejscu. Facet był w miarę sensowny, więc nie było okropnie. Jeżeli chodzi o treści to chociaż nigdy nie interesowałam się specjalnie zasadami jazdy wszystko jest na tyle sensowne, że nie miałam żadnych problemów. Mam nadzieję, że z praktyką nie będzie dużo gorzej, a potem egzaminy i prawo jazdy będzie moje. Z jakiś śmieszniejszych rzeczy bardzo podobało mi się badanie lekarskie, na którym nie musiałam się niczym wykazać. Pani doktor sprawdziła czy rozróżniam kolory wskazując na czerwoną pieczątkę, "szepnęła" z głośnością typową dla normalnej mowy człowieka i kazała mi jeszcze stanąć na jednej nodze. Były też pytania typu "Jest pani zdrowa?" "Nosi pani okulary?" "Dobrze pani widzi?".Jak widać takie badanie jest chyba zbędne, a już na pewno nie musiałoby być przeprowadzane przez lekarza. Myślę, że spokojnie bym sobie poradziła w takiej roli.
Ostatnio trochę się opuściłam w czytaniu wszystkiego co dotyczy programu au pair. Trochę przez imprezy, a trochę przez to, że i tak nie mogę w żaden sposób niczego przyśpieszyć. Bez prawka nie mogę nic zrobić. Jak ja chciałabym mieć już to wszystko za sobą... Pocieszam się faktem, że już moje życie naprawdę obróci się do góry nogami i będę mogłam odkrywać świat z innej strony.

niedziela, 16 marca 2014

Z uśmiechem do przodu

Jest późno i mój umysł nie jest teraz w najlepszym stanie, ale postanowiłam coś tam napisać. Chwilę temu wróciłam z imprezy typu girls night. Oczywiście było super, bo uwielbiam moje koleżanki. Każda ma jakieś plany na przyszłość i choć nie są do końca sprecyzowane to wydaję mi się, że wiedzą co chcą robić. Gap year jest różnie odbierany, bo niektórzy uważają go za super pomysł (rok odpoczynku, czas na zarobienie jakiejś kasy), a inni nie chcą wierzyć, że ktoś chce się na to zdecydować. Według mnie, jeżeli ma się na niego pomysł jest super rozwiązaniem. Wiadomo, że lepiej nie zmarnować tego czasu, ale z pewnością nie musi on być stratny.
Jeżeli chodzi o wprowadzanie planów w życie to zrobiłam mały kroczek do przodu. W weekend zaczynam i kończę teorię, a potem zaczynam jazdy. Podsumowując prawo jazdy coraz bliżej-> aplikacja au pair się zbliża :)
Chciałabym napisać coś ciekawego, ale chyba nie wyjdzie i jeszcze taka mini mini notka mi wyszła. Wstawiłabym jakieś fotki, ale chyba oglądanie fotek kilku dziewczyn w średnim stanie nie jest za ciekawe.
Dobra, biorę się za naukę :) Miłego tygodnia :)

wtorek, 11 marca 2014

Maturalny blues

Wśród początkujących au pairek jest dużo maturzystek, więc może komuś będzie się chciało to przeczytać. Uwaga, jeżeli nie chcecie się dobijać lepiej zamknąć tę stronę.

Matura za 54 dni matura... Okropne. Nie wiem dlaczego, ale teraz zaczęłam się tym przejmować. Jednak nie wiąże się to u mnie z rozpoczęciem prawdziwej nauki, a wręcz przeciwnie. Ostatnio nie mam zupełnie ochoty na zaglądanie do książek czy robienie czegokolwiek związanego ze szkołą. Jestem raczej dobrą uczennicą i nigdy nie byłam tak leniwa jak teraz. Muszę wziąć się do roboty, ale brak mi motywacji. Nie wiem co powinnam zrobić. W tej chwili lepiej byłoby gdybym się uczyła, a nie tutaj pisała, ale chyba chcę to z siebie wyrzucić. Pewnie nikogo to specjalnie nie interesuje, ale "pochwalę" się co będę zdawać. Pierwszy tydzień będzie pracowity, bo: poniedziałek->polski, wtorek->matma, środa->angielski podstawowy i rozszerzony, czwartek->fizyka rozszerzona, piątek->matematyka rozszerzona. W drugim tygodniu mam tylko podstawowy rosyjski, którym raczej się nie przejmuję i zdaję go tylko dla siebie. Jeżeli chodzi o egzaminy ustne to trochę sobie na nie poczekam, bo będę je zdawać dopiero 28 i 29 maja. Jakie są moje największe lęki? W sumie wszystkiego boję się w podobnym stopni. Mam nadzieję, że uda mi się zmierzyć z fizyką i matematyką, bo one najbardziej się liczą w rekrutacji na studia. Ach, studia... Może ten stan jest spowodowany tym, że moim głównym planem na miesiące kiedy inni będą dostawać się na studia jest zostanie au pair. Zdecydowanie za dużo o tym myślę, ale jest to moje marzenie i chcę do niego dążyć. Ale wiadomo jest, że jeśli wszystko się uda to i tak wrócę ze Stanów i będę musiała czymś się tu zająć, a żeby dostać się na studia za rok czy dwa muszę mieć dobrze zdaną maturę. Oczywiście wszystko może się zmienić, ale chcę mieć jakieś zabezpieczenie. Nieee, jakie to wszystko skomplikowane.
Macie może jakieś sposoby na dostarczenie motywacji? Też to wszystko tak przeżywacie?

Btw, pogoda zrobiła się teraz taka ładna :) Myślałam, że to doda mi energii, ale zdecydowanie zrobiło się za dobrze i wcale nie nastraja mnie do nauki.

poniedziałek, 10 marca 2014

Everything is possible


Ostatnio nie mam za dobrego nastroju. Nagromadziło mi się trochę stresów i ogólnie mój humor jest do bani. Dlatego zdecydowałam się na wsadzenie tych obrazków. Post trochę bez sensu, ale ogólnie marzę o zobaczeniu czegoś takiego na własne oczy. Wszystko jest trochę wyolbrzymione i przerysowane, ale przecież to wszystko istnieje i naprawdę można być w tych miejscach i mieć to przed sobą.
Całusy, Asia :)

niedziela, 2 marca 2014

Raczkowanie

Hmmm. Mam nadzieję, że moja decyzja to nie kolejne poddanie się pod wpływem presji czy braku odwagi przed zmianami. Musiałam zrezygnować z wyjazdu do Tunezji, bo chcę poważnie skupić się na wyjazdem jako Au Pair. Trochę żałuję, a trochę nie (ponad 10 godzin sportowych zajęć mnie nie kręci). Może byłaby to fajna przygoda, ale trochę obawiam się takiego wyjazdu. Dodatkowo "przekonała" mnie koleżanka mojej many, która na stałe mieszka w Szwecji i tam nikt nie decyduje się na coś takiego ze względu na bezpieczeństwo. Nikogo nie znasz, możesz liczyć tylko na pracowników biura (co nie zawsze wychodzi) i nie wiesz z kim będziesz dzielił pokój przez kilka miesięcy. Na kilku forach czytałam, że ludzie decydują się na taką pracę, bo pragną zaszaleć z turystami (mam nadzieje, że rozumiecie o co chodzi) i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie trzech miesięcy w jednym pokoju (czasem zdaża się 2os. pokój z łóżkiem małżeńskim) z dziewczyną, która przyjechała właśnie w takim celu. Wyobrażacie sobie takie zabawy z wami śpiącymi obok? Ja siebie tam nie widzę. Jeszcze zajęcia sportowe przez cały dzień w upale... Oczywiście może być super hiper, ale chyba nie chcę ryzykować szczególnie, że przez taki wyjazd mój większy plan mógłby się opóźnić.

A co do planu pt. "Ja w Ameryce" to w czwartek udałam się do jednej z agencji żeby zapytać o parę rzeczy. Trochę liczyłam, że z jakiegoś powodu na stronie jest napisane, że zapraszają w czwartki w jakiśtam godzinach, ale w sumie chyba z takich basic gadek sporo wiem dzięki blogom i stronom internetowym. Bardzo miła pani powiedziała, że póki nie mam prawa jazdy muszę się ze wszystkim wstrzymać. Wielkim zdziwieniem dla mnie była informacja, że chociaż wymogiem jest 200 godzin doświadczenia potwierdzonego referencjami średnie wyniki, które pozwalają na zdobycie zainteresowania host family wynosi 1000-1500 godzin. Byłam trochę zszokowana, ale kiedy podliczyłam swoje obecne konto aż tak źle nie stoję :) Pani powiedziała jeszcze, że bardzo dużo maturzystek decyduje się na taki wyjazd, ale ich aplikacje muszą być ciekawe i się wyróżniać żeby spodobały się rodzinom, bo często rodzice boją się zostawiać dzieci takim młodym osobom (wiemy do czego nasi znajomi są zdolni i jak zawsze czujemy się przy nich takie dojrzałe ;p). Akurat film i list do rodziny będzie moją ulubioną częścią, bo uwielbiam zlepiać nagrania itp. Niech lepiej rodzinki już szykują się na mój warty Oscara film.
Jeżeli chodzi o mój wielki problem czyli prawo jazdy zdecydowałam się zająć nim wcześniej i już zbierać godziny. Obecnie szukam jakiejś fajnej szkoły jazdy niedaleko domu. Chyba bardziej będzie się opłacało zapłacić za kurs niż ten wyjazd do Tunezji. Oczywiście nie wiem jak mi będzie szło, bo nigdy nie prowadziłam czegoś na czterech kołach. Wiem, że napoczątku pokażę się jako "baba za kółkiem", bo nie mam pojęcia co trzeba robić w samochodzie. Wiem, że przekręca się kluczyk, naciskając pedał gazu i coś się kręci sprzęgłem, naciska inny pedał bla bla. Oczywiście nie mam pojęcia który pedał jest od czego. Ale nie bójcie się o moich przyszłych podopiecznych, bo będę dużo ćwiczyć. Obiecuję! Mój kolega już obiecał mi, że w każdym momencie będzie mógł ze mną pojeździć (niezły ryzykant, co nie?) i chyba w obawie przed rozbiciem jako BMW czegoś mnie nauczy :)

Dobra, wystarczy :) Dodałabym dla ożywienia jakieś fotki, ale nie mam nic ciekawego. No dobra, ot powalająca panoramka parku.


piątek, 28 lutego 2014

Attention

Po chwili zwątpienia, zrezygnowania i pogodzenia się coś się zmieniło. Kilka dni temu dostałam telefon z biura podróży, a potem maila. Okazało się, że wcale mi tak źle nie poszło i w połowie marca pojadę na szkolenie do.... ta-ta-ta-dam TUNEZJI. Na początku czyli przez pierwsze piętnaście minut zastanawiałam się, że jeżeli powiedziało się "a" czy wysłałam aplikację to trzeba powiedzieć też "b" i pojechać. Myślę, że na takim wyjeździe będą nam pokazywać jak wygląda praca animatora w praktyce i wycisku nie będzie. Dodatkowo będzie to świetna wycieczka. Nigdy nie byłam w Afryce, więc odwiedzę pierwszy raz w życiu inny kontynent. Dodatkowo pozbędę się na tydzień kurtki i w stroju kąpielowym będę mogła wskoczyć do basenu. Szaleństwo!!!
Pani z biura wysłała mi plan dnia i mówiąc szczerze to może być ciekawie. Na nogach od 8:00 do 22:00+ czyli 14 godzin na nogach z czego 10 to zajęcia (głównie ruchowe).


środa, 26 lutego 2014

Za pół roku będę w Stanach

Wczoraj powiedziałam mamie, że za pół roku będę w Stanach i powtarzam to teraz jak jakąś mantrę. Wbijam to sobie do głowy i chyba ten pomysł zostanie ze mną na dłużej, a może nawet ziści. Programem Au Pair interesuję się od dłuższego czasu, bo wydaje się on po prostu stworzony dla mnie. Praca z dziećmi, poznawanie nowych ludzi, życie w innym miejscu i jeszcze więcej zwiedzania. Przecież to idealne zajęcie. Dodatkowo mam nadzieję, że taki wyjazd pomógłby mi dojrzeć i dzięki nabytym doświadczeniom potrafiłabym określić kierunek swojego życia. W tym przypadku naprawdę nie chcę sobie odpuścić. Czytam o tym coraz więcej, odwiedziłam mnóstwo fantastycznych blogów dziewczyn, którym udało się wyjechać i są niesamowicie zadowolone. Moja droga nie jest taka łatwa, ale chyba dam radę i za te pół roku będę pisała z USA :) Już dziś chciałabym zacząć przygotowania, żeby nie siedzieć bezczynnie, bo dużo przede mną. Największym problemem może być prawo jazdy, którego nie posiadam, a jest niezbędne. Z jego zdawaniem muszę poczekać do połowy maja żeby mieć już zdane maturki. Gdyby wszystko ułożyło się idealnie w miesiąc prawko byłoby już moje. Jestem optymistką? Zdecydowanie! Bardzo żałuję, że to strasznie wydłuża czas i przy okazji spotkania informacyjnego zapytam czy mogłabym złożyć na początku inne dokumenty. Wiem, wiem, powinnam się uspokoić i na początku wszystko załatwić, ale tak bym chciała ruszyć do przodu... Sama powysyłałam już kilka pytań do innych, ale gdyby ktoś z czytających miał jakieś rady i podpowiedzi to bardzo proszę o jakąś wiadomość, bo naprawdę ich potrzebuję. Nie no, muszę przestać już o tym myśleć, ale po prostu to wydaje się takie nierealne, a jednak możliwe. Chciałabym wyjechać najpóźniej we wrześniu żeby po powrocie móc rozpocząć studnia. W tym roku to jeszcze chyba za wcześnie i nie wiem do końca jaki miałabym wybrać kierunek, a nawet uczelnię, ale w przyszłości chcę mieć wyższe wykształcenie i spróbować studenckiego życia :)
Ale udał mi się miszmasz. To cała ja. Nawet jeśli mam powiedzieć coś konkretnego i tak zaczynam mówić o czymś innym i w pewnym momencie zapominam o co mi właściwie chodziło :)
tumblr.com

poniedziałek, 24 lutego 2014

Mistrz animacji

Szukając planu na te super długie pomaturalne wakacje wbiłam sobie do głowy pomysł zostania animatorem czasu wolnego. Na pewno większa część z Was wie o co w tym chodzi, ale przybliżę to dla innych. Animator jest pracownikiem hotelu albo biura podróży, a jego zadaniem jest wypełniania czasu turystom w gry, zabawy, zajęcie sportowe itp. Ogólnie bardzo podoba mi się sam pomysł, bo spędzenie czterech miesięcy w pięknym hotelu w letnim kurorcie na graniu w gry i zabawach, za co mają ci jeszcze płacić jest super, ale... No właśnie, takie zajęcia są jednak męczące, a praca animatora jest bardzo długa, bo trwa przeważnie od 9 do późnych godzin wieczornych/nocnych spędzonych na wieczornym show i jakiś hotelowych dyskotekach, na których czasem powinno się pojawić. Mimo tego postanowiłam spróbować i wysłałam kilka aplikacji do biur podróży(wg mnie to najbezpieczniejszy sposób). Mój brak jakichkolwiek doświadczeń nie wszystkim przypadł do gustu, ale udało mi się załapać na jedną rozmowę kwalifikacyjną do jednego z najpopularniejszych biur podróży. Stresowałam się trochę, bo był to mój pierwszy raz, ale nie było źle :) Inni kandydaci okazali się fajnymi ludźmi, wszyscy cały czas ze sobą rozmawiali, dodawali otuchy. Byli oni pełni zapału i chęci do pracy, z taką małą porcją szaleństwa. Było to bardzo fajne doświadczenie, bo dwie godziny pokazowych zabaw daje przedsmak tego co dzieje się już na miejscu w kurorcie. Raczej nie miewam zakwasów, ale ten dzień będę czuła w nogach przez najbliższy tydzień. W tej chwili trochę odchodzę od tego pomysłu, bo raczej preferuję pracę z dziećmi niż z dorosłymi, a raczej na takim wyjeździe nie możesz być ukierunkowany tylko w tę stronę.
Dalej uważam, że jest to super sposób na spędzenie wakacji, ale chyba nie jestem tak energiczną osobą żeby poradzić sobie z kilkoma miesiącami spędzonymi w upale pokazując wczasowiczom kroki zumby. Mam nadzieje, że post jest neutralny i nikogo źle nie nastawiłam, bo na pewno nie miałam tego na celu.

sobota, 22 lutego 2014

Coś optymistycznego na początek

Mam na imię Asia i mam 18 lat. W tym roku za dwa miesiące będę zdawała maturę. Nie powiem, że się nie stresuję, nie myślę o niej non stop i nie zabijam czasu robiąc głupoty byleby się nie uczyć i nie utwierdzać w przekonaniu, że nic nie umiem. No dobra, aż tak źle nie jest, ale przydałby mi się jakiś zastrzyk motywacji. Może jest to trochę spowodowane brakiem jakiegoś planu na życie. Lubię robić wszystko i nic. Do żadnej czynności nie pałam większym entuzjazmem i nie potrafię zobaczyć się robiącej coś przez resztę życia. Pierwszy post rzeczywiście wychodzi mi bardzo optymistycznie :P Ale w sumie dlatego chciałam założyć tego bloga. Może dzięki takiemu pisaniu odnajdę jakąś drogę albo skupię się na czymś konkretnym. Mam kilka pomysłów na to co będę robiła po maturze, ale chyba każdy maturzysta dużo nad tym myśli. Odkładamy wszystko na ten czas, by teraz udawać i robić takie wrażenie, że jesteśmy tacy zajęci nauką przed egzaminami. Faktycznie dwie godziny surfowania w internecie jest dopuszczalne, ale nauka tańca(mi by się naprawdę przydała) to już niedorzeczne zajęcie w klasie maturalnej. Ale tuż po tym majowym maratonie czekają mnie najdłuższe wakacje w życiu, które może przedłużą się jeszcze bardziej, bo zastanawiam się nad tzn. "gap year", który robi się popularny również w Polsce.

Może teraz coś ciekawszego o mnie, jakieś zainteresowania itp. W wolnym czasie lubię czytać książki, które są na różnym poziomie, by odrobinę dojść do siebie po wyczerpujących lekturach szkolnych,słucham muzyki(głownie rozrywkowa, indie, coś co wpadnie mi w ucho), oglądam filmy(komedie, thrillery) i seriale. Ze sportem i innymi zajęciami wymagającymi ruchu jestem raczej na bakier, ale lubię czasem pobawić się w aerobik z Chodakowską albo pojeździć na rolkach, rowerze, łyżwach. Jeżeli chodzi o ciekawsze rzeczy to uwielbiam podróżować. Mogę pochwalić się zwiedzeniem sporej części Europy, bo dzięki kilku zorganizowanym wycieczkom i objazdówką udało mi się zwiedzić m.in. Francję, Anglię, Bułgarię, Grecję, Monako, Włochy, Serbię i Węgry. Moim zdaniem takie wyjazdy wzbogacają nas w niezapomniane wspomnienia i doświadczenia. Dzięki nim poznajemy inne kultury i możemy zyskać wiele nowych przyjaciół. Podróże kształcą, jak mówi moja mama. Z podróżami związane jest również jedno z moich marzeń - poznanie Stanów Zjednoczonych.

Chyba jak na pierwszy raz wystarczy. Dla urozmaicenia dodaje kilka nowszych zdjęć. Tak, jestem fanką Instagramu :)