poniedziałek, 24 marca 2014

Day by day

Życie maturzystki nauką wypełnione jest... W moim przypadku tak to za bardzo nie działa. Nie wiem jak to się dzieje, ale im bliżej do maja tym na więcej imprez jestem zapraszana, poznaje więcej nowych ludzi i mam więcej głupich myśli. Wszystkiego więcej tylko nie nauki. Musi się to zmienić. Wiem o tym, ale ciężko mi to wszystko przychodzi.
W weekend byłam na kursie na prawko i teoria już za mną. Ogólnie to było trochę śmiesznie, bo wcześniej mówiono, że zajęcia będą trwały od 9 do wieczora, a w rzeczywistości przed 14 byliśmy już wolni. Nie miałam po co denerwować się tym czy wysiedzę tyle czasu w jednym miejscu. Facet był w miarę sensowny, więc nie było okropnie. Jeżeli chodzi o treści to chociaż nigdy nie interesowałam się specjalnie zasadami jazdy wszystko jest na tyle sensowne, że nie miałam żadnych problemów. Mam nadzieję, że z praktyką nie będzie dużo gorzej, a potem egzaminy i prawo jazdy będzie moje. Z jakiś śmieszniejszych rzeczy bardzo podobało mi się badanie lekarskie, na którym nie musiałam się niczym wykazać. Pani doktor sprawdziła czy rozróżniam kolory wskazując na czerwoną pieczątkę, "szepnęła" z głośnością typową dla normalnej mowy człowieka i kazała mi jeszcze stanąć na jednej nodze. Były też pytania typu "Jest pani zdrowa?" "Nosi pani okulary?" "Dobrze pani widzi?".Jak widać takie badanie jest chyba zbędne, a już na pewno nie musiałoby być przeprowadzane przez lekarza. Myślę, że spokojnie bym sobie poradziła w takiej roli.
Ostatnio trochę się opuściłam w czytaniu wszystkiego co dotyczy programu au pair. Trochę przez imprezy, a trochę przez to, że i tak nie mogę w żaden sposób niczego przyśpieszyć. Bez prawka nie mogę nic zrobić. Jak ja chciałabym mieć już to wszystko za sobą... Pocieszam się faktem, że już moje życie naprawdę obróci się do góry nogami i będę mogłam odkrywać świat z innej strony.

niedziela, 16 marca 2014

Z uśmiechem do przodu

Jest późno i mój umysł nie jest teraz w najlepszym stanie, ale postanowiłam coś tam napisać. Chwilę temu wróciłam z imprezy typu girls night. Oczywiście było super, bo uwielbiam moje koleżanki. Każda ma jakieś plany na przyszłość i choć nie są do końca sprecyzowane to wydaję mi się, że wiedzą co chcą robić. Gap year jest różnie odbierany, bo niektórzy uważają go za super pomysł (rok odpoczynku, czas na zarobienie jakiejś kasy), a inni nie chcą wierzyć, że ktoś chce się na to zdecydować. Według mnie, jeżeli ma się na niego pomysł jest super rozwiązaniem. Wiadomo, że lepiej nie zmarnować tego czasu, ale z pewnością nie musi on być stratny.
Jeżeli chodzi o wprowadzanie planów w życie to zrobiłam mały kroczek do przodu. W weekend zaczynam i kończę teorię, a potem zaczynam jazdy. Podsumowując prawo jazdy coraz bliżej-> aplikacja au pair się zbliża :)
Chciałabym napisać coś ciekawego, ale chyba nie wyjdzie i jeszcze taka mini mini notka mi wyszła. Wstawiłabym jakieś fotki, ale chyba oglądanie fotek kilku dziewczyn w średnim stanie nie jest za ciekawe.
Dobra, biorę się za naukę :) Miłego tygodnia :)

wtorek, 11 marca 2014

Maturalny blues

Wśród początkujących au pairek jest dużo maturzystek, więc może komuś będzie się chciało to przeczytać. Uwaga, jeżeli nie chcecie się dobijać lepiej zamknąć tę stronę.

Matura za 54 dni matura... Okropne. Nie wiem dlaczego, ale teraz zaczęłam się tym przejmować. Jednak nie wiąże się to u mnie z rozpoczęciem prawdziwej nauki, a wręcz przeciwnie. Ostatnio nie mam zupełnie ochoty na zaglądanie do książek czy robienie czegokolwiek związanego ze szkołą. Jestem raczej dobrą uczennicą i nigdy nie byłam tak leniwa jak teraz. Muszę wziąć się do roboty, ale brak mi motywacji. Nie wiem co powinnam zrobić. W tej chwili lepiej byłoby gdybym się uczyła, a nie tutaj pisała, ale chyba chcę to z siebie wyrzucić. Pewnie nikogo to specjalnie nie interesuje, ale "pochwalę" się co będę zdawać. Pierwszy tydzień będzie pracowity, bo: poniedziałek->polski, wtorek->matma, środa->angielski podstawowy i rozszerzony, czwartek->fizyka rozszerzona, piątek->matematyka rozszerzona. W drugim tygodniu mam tylko podstawowy rosyjski, którym raczej się nie przejmuję i zdaję go tylko dla siebie. Jeżeli chodzi o egzaminy ustne to trochę sobie na nie poczekam, bo będę je zdawać dopiero 28 i 29 maja. Jakie są moje największe lęki? W sumie wszystkiego boję się w podobnym stopni. Mam nadzieję, że uda mi się zmierzyć z fizyką i matematyką, bo one najbardziej się liczą w rekrutacji na studia. Ach, studia... Może ten stan jest spowodowany tym, że moim głównym planem na miesiące kiedy inni będą dostawać się na studia jest zostanie au pair. Zdecydowanie za dużo o tym myślę, ale jest to moje marzenie i chcę do niego dążyć. Ale wiadomo jest, że jeśli wszystko się uda to i tak wrócę ze Stanów i będę musiała czymś się tu zająć, a żeby dostać się na studia za rok czy dwa muszę mieć dobrze zdaną maturę. Oczywiście wszystko może się zmienić, ale chcę mieć jakieś zabezpieczenie. Nieee, jakie to wszystko skomplikowane.
Macie może jakieś sposoby na dostarczenie motywacji? Też to wszystko tak przeżywacie?

Btw, pogoda zrobiła się teraz taka ładna :) Myślałam, że to doda mi energii, ale zdecydowanie zrobiło się za dobrze i wcale nie nastraja mnie do nauki.

poniedziałek, 10 marca 2014

Everything is possible


Ostatnio nie mam za dobrego nastroju. Nagromadziło mi się trochę stresów i ogólnie mój humor jest do bani. Dlatego zdecydowałam się na wsadzenie tych obrazków. Post trochę bez sensu, ale ogólnie marzę o zobaczeniu czegoś takiego na własne oczy. Wszystko jest trochę wyolbrzymione i przerysowane, ale przecież to wszystko istnieje i naprawdę można być w tych miejscach i mieć to przed sobą.
Całusy, Asia :)

niedziela, 2 marca 2014

Raczkowanie

Hmmm. Mam nadzieję, że moja decyzja to nie kolejne poddanie się pod wpływem presji czy braku odwagi przed zmianami. Musiałam zrezygnować z wyjazdu do Tunezji, bo chcę poważnie skupić się na wyjazdem jako Au Pair. Trochę żałuję, a trochę nie (ponad 10 godzin sportowych zajęć mnie nie kręci). Może byłaby to fajna przygoda, ale trochę obawiam się takiego wyjazdu. Dodatkowo "przekonała" mnie koleżanka mojej many, która na stałe mieszka w Szwecji i tam nikt nie decyduje się na coś takiego ze względu na bezpieczeństwo. Nikogo nie znasz, możesz liczyć tylko na pracowników biura (co nie zawsze wychodzi) i nie wiesz z kim będziesz dzielił pokój przez kilka miesięcy. Na kilku forach czytałam, że ludzie decydują się na taką pracę, bo pragną zaszaleć z turystami (mam nadzieje, że rozumiecie o co chodzi) i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie trzech miesięcy w jednym pokoju (czasem zdaża się 2os. pokój z łóżkiem małżeńskim) z dziewczyną, która przyjechała właśnie w takim celu. Wyobrażacie sobie takie zabawy z wami śpiącymi obok? Ja siebie tam nie widzę. Jeszcze zajęcia sportowe przez cały dzień w upale... Oczywiście może być super hiper, ale chyba nie chcę ryzykować szczególnie, że przez taki wyjazd mój większy plan mógłby się opóźnić.

A co do planu pt. "Ja w Ameryce" to w czwartek udałam się do jednej z agencji żeby zapytać o parę rzeczy. Trochę liczyłam, że z jakiegoś powodu na stronie jest napisane, że zapraszają w czwartki w jakiśtam godzinach, ale w sumie chyba z takich basic gadek sporo wiem dzięki blogom i stronom internetowym. Bardzo miła pani powiedziała, że póki nie mam prawa jazdy muszę się ze wszystkim wstrzymać. Wielkim zdziwieniem dla mnie była informacja, że chociaż wymogiem jest 200 godzin doświadczenia potwierdzonego referencjami średnie wyniki, które pozwalają na zdobycie zainteresowania host family wynosi 1000-1500 godzin. Byłam trochę zszokowana, ale kiedy podliczyłam swoje obecne konto aż tak źle nie stoję :) Pani powiedziała jeszcze, że bardzo dużo maturzystek decyduje się na taki wyjazd, ale ich aplikacje muszą być ciekawe i się wyróżniać żeby spodobały się rodzinom, bo często rodzice boją się zostawiać dzieci takim młodym osobom (wiemy do czego nasi znajomi są zdolni i jak zawsze czujemy się przy nich takie dojrzałe ;p). Akurat film i list do rodziny będzie moją ulubioną częścią, bo uwielbiam zlepiać nagrania itp. Niech lepiej rodzinki już szykują się na mój warty Oscara film.
Jeżeli chodzi o mój wielki problem czyli prawo jazdy zdecydowałam się zająć nim wcześniej i już zbierać godziny. Obecnie szukam jakiejś fajnej szkoły jazdy niedaleko domu. Chyba bardziej będzie się opłacało zapłacić za kurs niż ten wyjazd do Tunezji. Oczywiście nie wiem jak mi będzie szło, bo nigdy nie prowadziłam czegoś na czterech kołach. Wiem, że napoczątku pokażę się jako "baba za kółkiem", bo nie mam pojęcia co trzeba robić w samochodzie. Wiem, że przekręca się kluczyk, naciskając pedał gazu i coś się kręci sprzęgłem, naciska inny pedał bla bla. Oczywiście nie mam pojęcia który pedał jest od czego. Ale nie bójcie się o moich przyszłych podopiecznych, bo będę dużo ćwiczyć. Obiecuję! Mój kolega już obiecał mi, że w każdym momencie będzie mógł ze mną pojeździć (niezły ryzykant, co nie?) i chyba w obawie przed rozbiciem jako BMW czegoś mnie nauczy :)

Dobra, wystarczy :) Dodałabym dla ożywienia jakieś fotki, ale nie mam nic ciekawego. No dobra, ot powalająca panoramka parku.